Może na blog ostatnio nic się nie pojawiało, ale to nie znaczy, że nic się nie dzieje. Po prostu zbierałem materiał na większy wpis. Aktualnie działamy w znacznym osłabieniu bo ja złamałem kostkę i mam całą nogę w gipsie(cała to chyba za karę). Niestety będę to nosił aż do samego wyjazdu... Także zostałem specjalistą ds. planowania, zakupów, siedzenia na forach oraz od drobnych robót przy stole.
Mimo to jesteśmy dalej pełni nadziei, że pojedziemy w tym roku.
Skoro ma być to super maszyna no to trzeba to super zrobić. Odświeżyliśmy resory :) Zostały rozebrane, wyszlifowane, pomalowane i złożone. Wyglądają jak nowe.
Podobny los spotkał tylne bębny hamulcowe. Przy okazji do zmiany kwalifikują się cylinderki, bo nie chodzą elegancko i ciekną.
Powoli, po wielu godzinach walki rozłożyliśmy przednie zawieszenie. Wszystko było pordzewiałe i zapieczone - kilka ukręconych śrub. Niektóre trzeba było ciąć aby rozebrać. Wszystkie gumy lecą do wymiany. Wahacze i elementy metalowe do czyszczenia i malowania. Ciekawe czy uda się to złożyć do kupy z powrotem ^^
A ja... mam swój stolik :) Rozebrałem rozrusznik. Szczotki są prawie nowe, więc nie zmieniam nawet. Jedynie łożyska na bendiksie są do zmiany oraz nasmarować na nowo. Poczyściłem dolne wahacze i zacząłem je malować :)
Teraz czas na piaskowanie. W końcu chyba się uda. Mieliśmy problem z nakrętką do dysz oraz z piaskiem. Niestety żwirek budowlany nie nadaje się nawet po przesianiu. Mamy już bardzo drobny piaseczek jak z plaży. Możliwe, że dzisiaj rama będzie wypiaskowana :)
czwartek, 24 lipca 2014
środa, 9 lipca 2014
Rozbiórka na części pierwsze
Przez ostatnie dwa dni dalej działaliśmy w kierunku rozmontowania machiny na drobne części. Ciekawe, czy my to w ogóle złożymy. Na pewno nie pójdzie to tak szybko jak demontaż...
Wczoraj rama wyjechała na zewnątrz. Zaczęliśmy ją szczotkować kątówką, lecz trochę to opornie idzie. Dziś pomyśleliśmy, że jak już piaskujemy karoserię, to ramę też. Na szczęście nie jest przegnita. Jest w bardzo dobrym stanie. Sto razy lepszym niż wierzch. Na śmieci poleciały również przewody hamulcowe. Nie nadawały się niestety już do niczego.
Zastosowaliśmy delikatny podział pracy. Ja i Gumiś - buda. Patryk i Swazy - Rama. W budzie dalej wyciągaliśmy co można było. Ja zająłem się demontażem "instalacji elektrycznej". Nie jest ona jakaś rozbudowana. Tylko kilka kabelków.
Poza tym do wyjęcia została pompa hamulcowa , kilka węży i linek oraz pedały. Jakoś to poszło. Niestety nie obyło się bez zadrapań na dłoniach. Wszystko jest zaspawane rdzą...
Swazy standardowo poleciał z robotą daleko do przodu. Zdemontował wał napędowy oraz skrzynię biegów. Silnik na czas transportu ramy trzymał się na słowo honoru. Oparliśmy go śrubami od skrzyni o jedną z desek z bagażnika. Jakoś udało się dotransportować ramę na miejsce i zakończyliśmy dzień roboczy.
Dzisiaj głównym celem było wyciągnięcie silnika. Na pierwszy ogień wyleciało całe sprzęgło razem z kołem zamachowym. Tarcza ścierna jest do zmiany, bądź regeneracji a łożyska do zmiany. Przy okazji rozkręciłem skrzynię biegów w celu oceny trybów na wałkach. Ze wstępnej analizy do zmiany są jedynie synchronizatory oraz łożyska.
Po tym przyszła kolej na podniesienie serca. Podciągnęliśmy ramę pod wyciąg no i jazda. Pasy za uszy w silniku i hop do góry. Wyszło bez oporu. Silnik na wózek i niech tak stoi. Gumiś jedynie zdemontował kolektor ssący oraz pokrywę zaworów. Nie ma na szczęście żadnego galaretowatego oleju, ale głowica i tak leci do remontu. Uszczelka pod nią jest w marnym stanie.
Chcieliśmy jeszcze dzisiaj zdemontować zawieszenie. Niestety spawy z rdzy tak mocno trzymają śruby, że nawet Swazego przyjaciel - pneumatyk - nie dał rady. Trzeba będzie kombinować...
A na zakończenie wpisu - wakacyjny motyw. Plaża na pace!
Wczoraj rama wyjechała na zewnątrz. Zaczęliśmy ją szczotkować kątówką, lecz trochę to opornie idzie. Dziś pomyśleliśmy, że jak już piaskujemy karoserię, to ramę też. Na szczęście nie jest przegnita. Jest w bardzo dobrym stanie. Sto razy lepszym niż wierzch. Na śmieci poleciały również przewody hamulcowe. Nie nadawały się niestety już do niczego.
Zastosowaliśmy delikatny podział pracy. Ja i Gumiś - buda. Patryk i Swazy - Rama. W budzie dalej wyciągaliśmy co można było. Ja zająłem się demontażem "instalacji elektrycznej". Nie jest ona jakaś rozbudowana. Tylko kilka kabelków.
Poza tym do wyjęcia została pompa hamulcowa , kilka węży i linek oraz pedały. Jakoś to poszło. Niestety nie obyło się bez zadrapań na dłoniach. Wszystko jest zaspawane rdzą...
Swazy standardowo poleciał z robotą daleko do przodu. Zdemontował wał napędowy oraz skrzynię biegów. Silnik na czas transportu ramy trzymał się na słowo honoru. Oparliśmy go śrubami od skrzyni o jedną z desek z bagażnika. Jakoś udało się dotransportować ramę na miejsce i zakończyliśmy dzień roboczy.
Dzisiaj głównym celem było wyciągnięcie silnika. Na pierwszy ogień wyleciało całe sprzęgło razem z kołem zamachowym. Tarcza ścierna jest do zmiany, bądź regeneracji a łożyska do zmiany. Przy okazji rozkręciłem skrzynię biegów w celu oceny trybów na wałkach. Ze wstępnej analizy do zmiany są jedynie synchronizatory oraz łożyska.
Po tym przyszła kolej na podniesienie serca. Podciągnęliśmy ramę pod wyciąg no i jazda. Pasy za uszy w silniku i hop do góry. Wyszło bez oporu. Silnik na wózek i niech tak stoi. Gumiś jedynie zdemontował kolektor ssący oraz pokrywę zaworów. Nie ma na szczęście żadnego galaretowatego oleju, ale głowica i tak leci do remontu. Uszczelka pod nią jest w marnym stanie.
Chcieliśmy jeszcze dzisiaj zdemontować zawieszenie. Niestety spawy z rdzy tak mocno trzymają śruby, że nawet Swazego przyjaciel - pneumatyk - nie dał rady. Trzeba będzie kombinować...
A na zakończenie wpisu - wakacyjny motyw. Plaża na pace!
poniedziałek, 7 lipca 2014
Rozdzielenie
Dzisiaj w osłabionym składzie, bo tylko ja(Mateusz) i Swazy działaliśmy przy machinie. Zrobiliśmy niby mało, ale ile problemów było. Na początek musieliśmy odkręcić "jeszcze dwie śrubki" które trzymały budę oraz zdjąć deski. Śrubek okazało się ponad 10 i trzeba było używać pneumatyka.
Zaczęliśmy się zastanawiać jak tu ugryźć deski, aby zostały na później. No cóż, po kilku próbach Swazy stwierdził, że nie da się ich normalnie wyciągnąć. Zaczęliśmy je łamać, oraz próbować wybijać z nich pordzewiałe śruby. Jednak nie były aż takie zdrowe na jakie wyglądały. Później położy się płytę OSB albo dotnie nowe deski.
Zaczęliśmy się zastanawiać jak tu ugryźć deski, aby zostały na później. No cóż, po kilku próbach Swazy stwierdził, że nie da się ich normalnie wyciągnąć. Zaczęliśmy je łamać, oraz próbować wybijać z nich pordzewiałe śruby. Jednak nie były aż takie zdrowe na jakie wyglądały. Później położy się płytę OSB albo dotnie nowe deski.
Po deskach przyszła pora na podnoszenia. Samochód stoi pod wyciągiem, więc było ułatwione zadanie. Tak ułatwione, że i tak ze dwie godziny to robiliśmy w dwie osoby. Na początku podnosiła się jedynie prawa strona... Męczarnia, poprawianie, szukanie gdzie haczy. W końcu okazało się, że to dźwignia ręcznego... Pod odpięciu jakoś już to szło. Kilka przewodów, węży i daliśmy radę. Ja przechylałem ramę a Swazy ciągnął ramę na kołach. W końcu stało się! Mamy samochód w dwóch upragnionych częściach.
Plan na jutro, póki nie ma aktywnej piaskarki: Wyciągnąć skrzynię biegów, obejrzeć most i pewnie coś nam jeszcze wpadnie do głowy. Może poleci skrzynia do rozbiórki, albo się coś poczyści już lekko.
Na koniec Swazy na zglebionym Żuku ^^
Subskrybuj:
Posty (Atom)